mgr Angelika Telążka (Woźniak)
Gabinet Premium

Opinie pacjentów

Jestem bardzo zadowolony z usług Pani Dietetyk. Podejście do pacjenta w pełni profesjonalne i indywidualne…Jadłospis smaczny i kolorowy:). Elastyczne godziny pracy, dostosowane pod klienta. Polecam poradnię wszystkim, którzy chcą zrzucić kilka kilogramów. Serdecznie pozdrawiam!

Mirek

Poznaj inną historię

Nie ma rzeczy niemożliwych, bo chcieć to móc

Przedstawiamy historię sukcesu naszej drugiej uczestniczki projektu: "„Wyzwanie przed latem- zdrowie na lata”

czytaj więcej

"Nigdy wcześniej nie robiłam tylu fajnych rzeczy na raz, nie czując przemęczenia i znużenia. Sprawdźcie sami."

  • Małgorzata
  • Kobieta

 

 

 

Punkt pierwszy: HISTORIA.

Waga stała w łazience od zawsze. Tak już mam, że się kontroluję. Głównie dlatego by nie przekroczyć mojego punktu krytycznego, który z wcześniej nieznanych mi powodów pojawiał się. Pojawił się również w czasie kiedy mój żołądek odmówił mi posłuszeństwa. Długo by o tym pisać, więc skrócę do tego, że się pochorowałam i schudłam w trakcie kłopotów zdrowotnych 10 kg. Po wszystkim został mi dobry nawyk jedzenia 5 posiłków w ciągu dnia. Bym dobrze się czuła musiałam jeść również zdrowo.

Całkiem naturalne stały się warzywne śniadania, zupy na obiad czy sałatki z kaszy na kolację. Słodycze czy inne tuczące przekąski w mojej diecie były epizodami. Mimo to błyskawicznie wróciłam do dawnej wagi. Zupełnie tego nie rozumiałam. Zastanawiałam się z czego jeszcze mam zrezygnować by waga stanęła w miejscu. 

Wtedy właśnie na mojej drodze pojawiła się Angelika Telążka, dietetyczka który swój zawód uprawia z ogromnym zaangażowaniem.Podjęłam decyzję i stałam się pacjentką Poradni Dobry Dietetyk.

Wizyta, analiza masy i składu ciała, szereg pytań o żywienie dotychczasowe, oraz o to co jeść lubię a co z diety wykluczamy. Standardowa procedura.

Po tygodniu znów pojawiam się w gabinecie. Dostaje swój własny plan żywieniowy, informacje jak funkcjonować w nowym planie żywieniowym, oraz to co dla mnie najważniejsze- poznaję przyczynę mojego tycia. Okazała się być dla mnie szokująca. Słowa dietetyczki do tej pory mi w uszach grają "jeść trzeba, jeść więcej". No szok prawdziwy!

Kiedy już zaczęłam jeść według diety, szybko zrozumiałam czego mi brakowało, oraz jak małe porcje jadłam do tej pory. Przeszło mi przez myśl nawet, że to jednak nie jest dieta pozwalająca schudnąć, że to jakaś pomyłka.

Naturalnie okazało się, że Angelika Telążka wie co robi, waga zaczęła spadać a ja wyglądam i czuję się świetnie.

Punkt drugi : SUKCES!

Mój sukces teraz wydaję się być oczywisty. Na pamięć szykuję posiłki, na " oko" potrafię ukroić odpowiednia porcje mięsa, bez trudu zastępuję składniki tym co aktualnie mam pod ręka.

To wszystko nie stało się jednak tak łatwo jak by mogło się wydawać. Jak pewnie u każdego i u mnie były wątpliwości, zdarzyły się również dni bez "diety".

Pierwszy tydzień nowego "menu" wprowadził sporo chaosu w moją codzienność. Ogrom różnorodności, inne porcje ogólne zamieszanie. Zaczęłam więc analizować, które posiłki mi odpowiadają, które są zbyt męczące lub niesmaczne. Pojawiły się też takie, które są absolutnym hitem do tej pory.

Nim minęły dwa tygodnie poczułam pierwsze efekty diety.Przestałam być zmęczona. Już nie musiałam ucinać popołudniowych drzemek, które towarzyszyły mi od lat. Powróciła dawna energia.

Podczas kolejnej wizyty w gabinecie, opowiedziałam które posiłki nie były ani ulubione, ani dla mnie poręczne oraz jaki rodzaj diety mi odpowiada. Następna dieta była już dokładnie taka jak chciałam. Zostały uwzględnione wszystkie moje sugestie, dzięki czemu przygotowanie dań stało się przyjemnością. Rzec by można idealnie, wszystko dzieje się samo.

No niestety samo się nie działo. By efekty zaczynały być widoczne, każdego dnia musiałam pamiętać kiedy mam zjeść , każdego dnia musiałam pamiętać by zabrać do pracy drugie śniadanie i obiad lub podwieczorek i kolację ( zależnie od zmiany która mi przypadła) i wreszcie każdego dnia musiałam to wszystko przygotować.

Nie zawsze było łatwo, bo choć do tej pory jadłam często, to dania moje były inne, moje przyzwyczajenia były inne. Musiałam się tego wszystkiego nauczyć od nowa.

I nie chodzi tu tyle o samo przygotowanie dań, bo to akurat szybko mi weszło w krew. Dużo więcej problemów sprawiały mi sytuacje niecodzienne, odświętne, np. spotkanie ze znajomymi, urodziny syna, rocznica ślubu rodziców, parapetówka siostry itd. itp. I jak tu być na diecie, kiedy moment na jej przejście nigdy nie jest dobry.

Trzeba zwyczajnie nauczyć się funkcjonować w takich sytuacjach. Starać się zjeść taka porcję jaką mamy w diecie, wybierać produkty, które bedą dla nas najlepsze, a kiedy ktoś bardzo długo i ładnie nas namawia my grzecznie i stanowczo odmawiamy. Koniec.

No tak, ale co zrobić kiedy się jednak nie udało i zjadłam, za dużo wszystkiego a do tego wypiłam jeszcze sporo kalorycznych drinków?

Ja zwykle w takich sytuacjach, dnia następnego wracam do tradycyjnego rytmu diety. Jedyne co w tej sytuacji jest niekorzystne to to, że cel się nieco oddalił. Ale to czy go osiągnę ciągle jest w moich rękach.

Takich sytuacji miałam kilka i ciągle mi się przytrafiają kolejne, bo przecież świąt nie da się wymazać z kalendarza. Nawet nie próbuję sobie wmawiać, że nie zjem deseru, bo wiem, że zjem. Postanawiam jednak na co i w jakiej ilości mogę sobie pozwolić. Im dłużej jest się w diecie tym łatwiej to przychodzi.

To moje decyzje spowodowały, że dieta stała się codziennością, że to po prostu zwykłe normalne życie. Przecież to my sami decydujemy czy na śniadanie jemy pączka, czy ulubioną słodką jaglankę, czy kanapkę robie z jasnego czy ciemnego pieczyw.

Koniec!?

Bardzo długo nie byłam w stanie zakończyć tej historii, którą obiecałam teraz już mojej dobrej koleżance Angelice. Chciałam napisać wszystko przez co przeszłam i opowiedzieć o szczęśliwym zakończeniu.

Jednak fakt zrzuconych kilogramów i samopoczucia lepszego niż kiedykolwiek, nie wystarczał mi by napisać zakończenie. Sama nie wiedziałam dlaczego tak długo nie mogę zebrać się w sobie by raz na zawsze zakończyć opisanie tej historii.

Oświecenie przyszło z nikąd. Zrozumiałam, że to nie koniec moje historii, to dopiero początek. Do tego bardzo smaczny, teraz juz łatwy i dający mi kopa do działania. Nigdy wcześniej nie robiłam tylu fajnych rzeczy na raz, nie czując przemęczenia i znużenia.

Sprawdźcie sami. Powodzenia!

POKAŻ